21 lipca 2019

Chełmiec...Sielankowo i smutno...


Ok, ok. Miał być lipcowy epilog w poprzednim poście. Cóż w Górach Wałbrzyskich jako takich jeszcze nie bywaliśmy więc nie zwracając uwagi na prognozy pogody odpaliliśmy naszego Sokoła Millenium i... Wylądowaliśmy w miejscowości Boguszów - Gorce z ciężkim postanowieniem zdobycia szczytu Chełmiec i po drodze jego małego braciszka Chełmca Małego. Po drodze lało, jak z cebra ale gdy dojechaliśmy na miło położony parking przy szlaku zielonym było już suchutko i cieplutko.

A tak wyglądała w zarysie nasza trasa (powrotna dokładnie taka sama):


Przez większość czasu szlak jest naprawdę niewymagający, ot szutrowa, polna droga czasem tylko wznosząca się troszeczkę. Oko cieszą miłe widoki dookoła...





Jako, że było świeżo po deszczu, wszystko milutko i orzeźwiająco pachniało. Świeże powietrze, aż roznosiło.



Samo dojście do szczytu Chełmca nie zajmie nikomu zbyt długo i myślę, że także najmłodsi użytkownicy górscy mogą sobie poradzić, nawet w wózkach.

Sam szczyt, niestety, nie zachwycił. Dlaczego? Bałagan, odpadki po prostu nieporządek. Po drugie: Cóż był weekendowy dzień a wieża zamknięta na głucho. Dopiero po kilku chwilach pukania, miły pan otworzył okienko i oznajmił, że wieża jest zamknięta z powodu... Cóż podobno lokalne władze nie mogły znieść braku wpływów do kasy i zamknęły wieżę dla zwiedzających. To bardzo smutne. Pan obdarował nas jeszcze możliwością przybicia pieczątki ale jak sam stwierdził już niedługo będzie tam zupełnie pusto... Szkoda. Miejsce ma potencjał a chyba tylko naiwniak może sądzić, że na takiej ogólnodostępnej turystyce w takim miejscu można zbijać kokosy... Szkoda...



W nieszczególnych nastrojach opuściliśmy to smutne miejsce. Humorki jednak poprawiły się w związku z łatwością tuptania jak i cudownymi okolicznościami przyrody. Po drodze, bo nie wspomniałem dotarliśmy w najbliższe szlakiem dostępne miejsce około szczytu Chełmiec Mały...






A na koniec ... Biedroneczka. Pozdrawiam



Rozważ wsparcie dla Karkonosze na Dawnych Pocztówkach - kliknij poniżej

16 lipca 2019

Oczarowany Okrajem... czyli lipcowy epilog na Łysocinie.+ Kopalnia Podgórze.


Oj pozmieniał się blog w lipcu, pocztówek nie ma, za to wyprawy są. Może na przyszły miesiąc jakąś pocztówkę wyczarujemy. Puki co wracamy w góry. W Karkonosze oczywiście, a konkretnie w okolice Przełęczy Okraj, która trochę mnie oczarowała. Nie chodzi o samo miejsce, malownicze i urocze z całą pewnością, ale bardziej o jego położenie. Analizując sprawę to świetne miejsce startowe. Bezpieczny i relatywnie tani parking pod Schroniskiem PTTK. W trzy godziny jesteś pod Śnieżką a stamtąd droga dalej już lekka i przyjemna - można całe Karkonosze zwiedzić...


Ale, ale powróciliśmy w te okolice w celu zdobycia kolejnej górki do korony KZKG RP, a mianowicie Łysociny a właściwie Łysecinskej Hory - 1188 m. n.p.m.
Pani w Schronisku Okraj już nas poznała - chyba przez psa. Szlak na samą Łysocinę jest absolutnie fantastyczny! Ok, przynajmniej na początku biegnie przez las, ale jest lekki i przyjemny (to tak nawiązując do niebieskiego szlaku ze Skalnego Stołu przez Czoło do Okraju).



Już po chwili szlak  wznosi się jednak ponad lasy i po obu jego stronach mamy piękne widoki, to na Śnieżkę, Kowarski Grzbiet i okolicę a po drugiej stronie jest jeszcze lepiej... Kotlina Kamiennogórska i Góry Wałbrzyskie jak na dłoni a przy tym w dalszym ciągu szlak jest bardzo mało wymagający. A byłbym zapomniał cały czas poruszamy się szlakiem zielonym, żadnym czerwonym ani innym, żadnych ścieżek, obejść itd... Zielony szlak doprowadza nas prosto na szczyt, biegnąc po samej granicy.




  Po około godzince spokojnego marszu, w pięknej pogodzie i ciszy jesteśmy na miejscu - Łysocina zdobyta!


Zostaje nam tylko powrót i satysfakcja. Zejście zajmuje nam jeszcze mniej czasu i... nasuwa się ciekawa obserwacja. Otóż w drodze na szczyt nie spotkaliśmy nikogo! Cisza, spokój, tylko my i natura. Dopiero wracając przed samym Okrajem napotkaliśmy kilku turystów... W dzisiejszych czasach- jednokierunkowego ruchu na Śnieżkę to miła odmiana a szlak naprawdę zacny!



W samych Kowarach Synek namówił mnie na wizytę w Sztolniach po kopalniach Uranu w Kowarach. Cóż podjechaliśmy najpierw pod Sztolnie Kowary - te pierwsze. Pani w domku kasowym rozbrajająco stwierdziła patrząc na Bobbiego, że z tym pieskiem to nie bardzo, chyba, że go Pan na rękach będzie trzymał... Zdjęcie poglądowe (waga około 22 kg.):


Grzecznie Pani podziękowaliśmy, nie wnikając w ideologię i powody podjechaliśmy kilkadziesiąt metrów wyżej. Kopalnia Podgórze. Tam powitano nas wszystkich, bez wyjątku, radośnie i miło.


Tanie bilety, fajna trasa, dobre jedzenie i ładne pamiątki. Szczerze polecamy  - tu Oficjalna Strona Kopalni Podgórze w Kowarach. Kilka uwag praktycznych dla zmotoryzowanych: Uwaga na sprzęgło! Można spalić! Uwaga na kanały odpływowe w poprzek drogi! Poza tym świetna zabawa, darmowy parking, mili przewodnicy i kawał sztolni (1600 m.) do przetuptania - pies i my zadowoleni!



Rozważ wsparcie dla Karkonosze na Dawnych Pocztówkach - kliknij poniżej

12 lipca 2019

Dom Śląski - Okraj. Międzyczas, świt Królowej oraz droga przez mękę po Czole czyli cz. 2.


Fajny ten lipiec. Dziś publikuje drugą część opisu naszej wyprawy w Karkonosze a już kolejną udało się odbyć, no ale po kolei.

Jak w poprzednim poście przeczytać mogliście, niesieni żądzą zdobywania górskich szczytów, dotarliśmy do Domu Sląskiego. Schronisko okazało się bezproblemowe. Ominęliśmy weekendowy tłok i może dlatego było całkiem fajnie. Tak... Ale około 13-tej rozpakowaliśmy się i się zrobiło cóż nudno... 
Wybór padł na Symboliczny cmentarz Ludzi Gór... Czerwony szlak z pod samego schroniska do Kotła Łomniczki, jak zwykle zaoferował nam piękne widoki.



Atrakcją jednak okazało się nasze nocne wyjście (właściwie poranne) na Śnieżkę. Ambicją było zobaczenie wschodu słońca z najwyższego szczytu Karkonoszy... Wyposażeni w latarki ruszyliśmy i... było pięknie!





Po powrocie do schroniska i krótkim śnie nadszedł czas powrotu... Trasa wyglądała następująco:


Jak można się rozpoznać, różnicę pomiędzy drogą tam i z powrotem stanowi powrót szlakiem niebieskim a nie czerwonym pod Okraj. Dlaczego? Ano 2 szczyty na nas czekały: Skalny Stół i Czoło... Pożegnaliśmy się więc z Królową w chmurach i ruszyliśmy w dół ku Przełęczy Okraj...




Ok... To był błąd. Szczyty szczytami ale... O ile wejście na Skalny Stół miało jeszcze jakiś sens... Widoki piękne na Śnieżkę i Karkonosze generalnie... Polecam, ale...



Niestety szlak niebieski od Skalnego Stołu do Czoła i na sam Okraj to już jakaś cholerna pomyłka! Wyboiste to to, nieciekawe w lesie, upierdliwe i nudne... Nie polecam, dłuży się niemiłosiernie mało wnosząc do tematu... Może oceniam sprawę przez pryzmat zmęczenia lub własnych turystycznych upodobań ale szlak ten jest tak nudny i niewygodny, że mi flaki się przewracają na samo wspomnienie. Dotarliśmy na Okraj, w auto i... wio do Legnicy...

Cóż Czoło i Skalny Stół Padły, dzień wcześniej Czarna Kopa... To pozwoli nam na zdobycie srebra za Karkonosze KZKG RP... A to jak się okazuje nie koniec...

Pozdrawiam

Rozważ wsparcie dla Karkonosze na Dawnych Pocztówkach - kliknij poniżej

7 lipca 2019

Okraj - Dom Śląski cz. 1 - czyli miłe miłego początki.


Witam ponownie po długiej przerwie. Na początku lipca wreszcie powróciliśmy w góry... W związku z planowanymi zdobyczami odznakowymi KZKG RP mojego Synka (walka o Karkonoskie srebro) zaplanowaliśmy pierwszy dzień naszej wyprawy startując na Przełęczy Okraj by finalnie usadowić się w Domu Sląskim pod Śnieżką. Tak na marginesie to krążące w internetowych sferach negatywne opinie o Schronisku Dom Sląski są mocno przesadzone... Ale do rzeczy. Tak wyglądała nasza trasa:


Auto zaparkowaliśmy przy schronisku Okraj. Koszt: 10 zł za dzień - OK.

A oto relacja z pierwszego dnia:

To co ruszamy Bobbi?



Wyruszamy spod Schroniska Okraj. Po paru minutach w Czechach skręcamy w prawo i wbijamy się na cudowny, czerwony szlak zwany Drogą Przyjaźni Polsko - Czeskiej. Początek drogi jest wyasfaltowany i jedyną trudnością jest potrzeba szybkiej aklimatyzacji.

Mijamy wiaty i ławeczki, tudzież tablice informacyjne (jelenie, jelenie i jelenie). I już po niedługiej chwili , niezbyt uciążliwego marszu mijamy Sowią Przełęcz (rozejście szlaków - tu zmienimy trasę w drodze powrotnej) i wita nas czeskie schronisko Jelenka. Niestety obiekt jest jeszcze zamknięty - jest 9-ta rano, a schronisko czynne od 10-tej. No nic zawitamy tam w drodze powrotnej - pieczątka musi być.


Idąc dalej czerwonym szlakiem podążamy ku Śnieżce... i tu zaczynają się schody i to dosłownie. Najcięższy odcinek szlaku pierwszego dnia naszej wędrówki. Zdyszani, spoceni (oj grzeje słoneczko) docieramy do szczytu Czarna Kopa i tu już jest z górki, przez chwilę nawet dosłownie.


Docieramy pod Snieżkę... Widoki jak zwykle imponujące



Jeszcze troszkę... Wspinamy się, odpuszczamy dziś Królowej i "Drogą Jubileuszową" docieramy do celu...



A wieczorkiem przyglądamy się gromadzącym się burzowym chmurom, z których jednak deszczu nie było.


  Bobbi szczęśliwy i zmęczony :)



W kolejnych postach zaprezentuje kolejne części relacji z naszej wyprawy... Pozdrawiamy szczególnie Pana Marka Budzynia, którego zaszczyt mieliśmy spotkać pod Śnieżką...


Rozważ wsparcie dla Karkonosze na Dawnych Pocztówkach - kliknij poniżej